niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział Drugi "Śniadanie, Zdrada i Nieznajoma"

Słońce powoli wstawało. Pierwsze promienie słońca wpadały już przez szybę do sypialni Matsuo. Oczywiście było to głównym powodem dla którego brunet wywlókł swoje ciało z łóżka, inaczej spałby co najmniej do południa. Przeciągnął się i ruszył do kuchni by zrobić sobie jedzonko, na szczęście po wypłacie lodówka Tokugawy była pełna no i wszystkie rachunki razem z czynszem też.
W tym samym czasie kilka domów dalej budziła się ze snu Akane. Mimo wypoczęcia leniwie i bardzo powoli rozprostowała wszystkie kości. Gdy jej oczka w końcu otworzyły się przez chwile myślała o dniu wczorajszym gdy to Matsuo znalazł się u niej w mieszkaniu i zastał ją nagą. Wstała i podeszła do lustra podziwiając swoje ciało, po słowach mężczyzny tak jakby bardziej się jej podobało. Zaczęła go dotykać i napawać się nim, ale chwilę potem się opanowała, bo w końcu jakby jakiś sąsiad ją zobaczył to byłoby źle, albo co gorsza Tokugawa znowu złożyłby jej niezapowiedzianą wizytę. Ubrała się szybko w bieliznę i w za dużą koszulkę sięgającą za pośladki i poszła wykonać poranną toaletę. Nagle wpadła na genialny pomysł, by wpaść do Bruneta na śniadanko.
Chwilę po tym jak wyskoczyła z okna u siebie w mieszkaniu, znalazła się u Senseia. Jak się okazało oboje mają farta do dziwnych sytuacji bo tym razem to on był w dziwnej sytuacji, ale nie aż tak dziwnej jak jego podopieczna. Na szczęście miał na sobie bokserki, ale i tak sam widok umięśnionego ciała spowodował u Akane delikatnego buraka co w połączeniu z nietypowym ubraniem młodej damy dawało kuszący efekt.
- O Akane... - uśmiechnął się do siebie, bardzo cieszył się że dziewczyna nie ma mu za złe iż widział ją wczoraj bez niczego - dzisiaj to Ty mnie przyłapałaś, widzisz jak to los się odwraca, a Ty co pewnie zapomniałaś skoczyć wczoraj z wypłatą do sklepu i przychodzisz na śniadanko ? - zapytał i puścił jej oczko, bo wiedział że dziewczyna lubi jak Matsuo gotuje. To kolejny z talentów posiadanych przez niego.
- Pff...wcale nie. Byłam wczoraj w sklepie, ale miałam nadzieje że śniadanko będzie dla mnie za dość uczynieniem za wczoraj. Chociaż w sumie Twój widok Matsuo-san mi go po części wynagradza. - uśmiechnęła się do Tokugawy. Właściwie sama nie rozumiała swojego zachowania. Wczoraj wydarzyło się coś co zmieniło coś między nimi, jeszcze sama nie rozumiała, ale było to całkiem fajne. Usiadła na blacie obok bruneta zakładając nogę na nogę i patrzyła jak gotuje. - Co gotujesz ? - dodała po chwili i czekała na jakąś wyrafinowaną odpowiedź ze strony kucharza.
- Niespodzianka - puścił jej oczko i za chwilę spojrzał na jej nogi. Starając się skupić na gotowaniu co chwilę zerkał na nogi dziewczyny, które znajdywały się teraz tak blisko. Z pewnością chciałby ich dotknąć, ba...chciałby je zjeść, tyle myśli przebiegało teraz przez jego głowę. Przez całe zamyślenie oparzył się o patelnie i szybko wsadził palec do buzi, wtedy nieoczekiwanie Akane wzięła jego rękę i ucałowała go w paluszek i podmuchała. Ich spojrzenia spotkały się i oboje byli zaskoczeni. Kouseki znowu się zarumieniła, zachichotała pod nosem i zeskoczyła z blatu. Zaczęła przechadzać się po kuchni próbując unikać spojrzenia przyjaciela. Zerkała tylko czasem by z każdej strony zlustrować ciało Matsuo.
Pół godziny później jedzenie było już gotowe i oboje zajadali je ze smakiem. Nagle przez okno, prosto na stół zaczęło świecić kółko tak jak puszcza się zajączki. Do środka przez pękające wnet okno wpadły dwa kunaie wycelowane w pierś dziewczyny, jeden z nich został zablokowany przez talerz Matsuo, niestety następny wbił się w jego rękę.
- Na ziemie i pamiętaj co Ci mówiłem jeśli chodzi o obronę - zdążył dokończyć i wyleciał tą samą drogą którą wpadł kunai, okazało się że przyczepiono do niego specjalną linkę.  Pech chciał że wyciągając go z budynku uderzył o drugi i spadł na ziemie z paru metrów. Ten który polował był specjalista, wiedział że Tokugawa będzie ją bronić. Leżał teraz bezbronny na ziemi i widział jak kolejne dwa kunaie lecą w stronę jego mieszkania. - Akane, uciekaj ! - krzyknął i za chwile zobaczył stół wypadający przez okno, który leciał w jego stronę.
- AAAA !! - krzyk Akane rozległ się na cała okolice, zadziałało to na Matsuo jak płachta na byka. Temperatura dookoła nich stała się cieplejsza, a stół który na nim leżał zamienił się w proch. Wykorzystał linkę przyczepioną do kunaia, który miał wbity w rękę, aby przeciągnąć ogień do wroga. Momentalnie całe ciało mężczyzny stało w płomieniach i jednego i drugiego tyle że brunet nie palił się, on był ogniem. Szybko wdrapał się na górę i spalił na proch wroga tak jakby ogien pożerał duszę wrogą i w sekundę znalazł się przy drugim wrogu, który rozrywał właśnie koszulkę blondynki.
- A zapytałeś się Pani czy chce byś ją dotykał ? - spojrzenie Matsuo było przepełnione złością tak jakby chciał zemścić się na nim za samo to iż przebywał w otoczeniu dziewczyny. Duża część ognia chłopaka przekierował się do pięści i uderzył go tak iż wyleciał całkiem daleko przez dziurę ówcześnie zrobioną przez jego wspólnika. - Jeszcze nie skończyłem ! - wyleciał za wrogiem i sprowadził go na ziemie potężnym uderzeniem. Ogień i aura ogniowa wokół Tokugawy stała się bardziej mroczna. Wylądował obok napastnika, który leżał teraz prawie bez życia i miał zadać ostateczny cios, jednak w ostatniej chwili w poszarpanej koszulce zjawiła się Kouseki.
- Przestań ! Proszę przestań...boje się Ciebie - powiedziała troszkę jąkając się blondynka, która w odróżnieniu od Matsuo w tej chwili myślała racjonalnie. - Przecież możemy go przesłuchać...martwy się nam na nic nie przyda. - rzuciła troszkę oschle, ale nawet takie oschłe słowa były ukojeniem dla wroga.
- Masz racje...wybacz - otrząsnął się z kolejnego transu i aura razem z ogniem gdzieś zniknęła, po prostu rozpłynęła się w powietrzu. - No dobrze, to kto Cię nasłał ?? - zapytał w miarę grzeczny sposób, bowiem i tak jego przeciwnik nie miał żadnego pola manewru, wiedział że zła odpowiedź zakończy jego żywot.
- Pieprz się Matsuo !! Jesteś dla nas zerem, a ta Zdzira...heh...prędzej czy później ja schwytamy a wtedy nic, ani nikt nas nie za... - w tym momencie przerwał bo ostrze z ognia, ale o wiele bardziej ciepłego i pogodnego spaliła głowę opponenta.
- Czemu to zrobiłeś ?! - spojrzała z wyrzutem na Senseia. - Czemu nie dałeś mu dokończyć ? O co w tym wszystkim chodzi ? - nagle spostrzegła że po tym jak chłopak ściągnął z siebie aurę to obwicie krwawił - Nieważne...chodź do domu - wzięła go pod ramię i jak gdyby nigdy nic znaleźli się w mieszkaniu Matsuo.
W chwili gdy miała mu już opatrzyć rany pojawił się oddział ANBU, który podlegał pod bruneta. Zjawili się tak szybko jak gdyby wiedzieli gdzie mieli by być i o jakiej porze. Było to dziwne, ale Tokugawa nie myślał teraz o takich rzeczach, bowiem jego ciało wołało o pomoc.
- Proszę go zostawić, my się nim zajmiemy – zawołał jeden z mężczyzn w masce i nakazał dwóm innym zabrać go ze sobą przed tym jak zniknęli w wielkiej chmurze dymu powiedział jedynie – Nie martw się, my się już nim zajmiemy.
Tymczasem w chwili ataku na dom Matsuo, Mizukage i Kaori rozmawiały w biurze na różne tematy głównie o tym jak zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców w wiosce. O tym jak umocnić system zabezpieczeń aby nikt z zewnątrz nie miał prawa się dostać, jednak nadal nie wiedziały co się dzieje z Matsuo, nagle w dzielnicy mieszkalnej niedaleko domu chłopaka zaczął się tworzyć ogromny hałas i za chwile jeden budynek się rozsypał. Mimo całej chęci Kaori musiała czekać przy Mizukage bo mimo całych umiejętności Cienia Wioski, to jednak nie może zostać sam, gdy napadłoby ją czterdziestu przeciwniku, a Momochi była przygotowana do takiego pojedynku. Nie bez powodu posiadała tytuł Mistrza Miecza.
Oddział ANBU zaniósł Bruneta do dziwnej rytualnej Sali i położyli go na kamiennym starym stole na którym wypisane były przeróżne inskrypcje trochę otumaniony chłopak nie wiedział co się dzieje. Za chwile obok niego położyli jakieś martwe ciało wbili jakieś igły w ciało Tokugawy i za chwile w te same miejsca u trupa. Czterech ANBU ustawiło się na rogach stołu złożyli jakieś pieczęcie i nagle chłopak czuł jak z jego ciała ucieka czakra, jak siły go opuszczają. Ciało nieboszczyka natomiast w dziwny sposób zaczęło odżywać, tak jakby i energia życiowa przeszła na zwłoki. Pochodnie w całej sali dodawały mroczności temu miejscu i znowu okazało się że nie warto ufać nawet swoim podwładnym.
- Zaraz będzie przytomny pośpieszcie się ! – krzyknął jeden z facetów w masce – Nie możemy pozwolić sobie na porażkę gdy już zdobyliśmy jego moc i jego ciało, przecież jak coś spieprzymy to Onari nas zabije. – rzucił z przerażeniem drugi członek elitarnego oddziału cichych zabójców.
Na całe szczęście dla samego siebie Matsuo był przytomny już chwilkę wcześniej, ale postanowił wysłuchać co mają do powiedzenia na temat tego co robią. Jak okazało się ktoś w wiosce albo poza nią jest wtyczką i rozkazuje im, właściwie to nich ich nie zmusza, muszą mieć z tego jakieś korzyści i dlatego to robią. Tak silna grupa jak Assasyni z Wioski Ukrytej we Mgle nie przestraszyłaby się jakiegoś podrzędnego rzezimieszka. Wysłuchawszy całej ich rozmowy postanowił się uwolnić, a dobrze wiedział że nie ma zbyt dużo czakry, czasu i siły na długą walkę. Zaczął skupiać czakrę w pomieszczeniu by zdobyć kule ognie z pochodni. Gdy już cztery z nich były gotowe do wystrzału, posłał je w stronę przeciwników. Rytuał został przerwany i Tokugawa znów mógł się ruszać. Szybko zeskoczył ze stołu i ściągnął cały ogień z pochodni do swojej dłoni po czym go zjadł, odzyskując w ten sposób część swojej chakry. Spalił zwłoki na popiół co uniemożliwiło im dalsze użycie jego mocy do jakiś niecnych celów. Brunet podgrzał temperaturę w pomieszczeniu do poziomu że ściany stały się miękkie i topniały. W końcu mężczyzna ukucnął i zebrał chakrę w brzuchu. ANBU myślało że Matsuo zasłabnął i to jest ich szansa…niestety gdy tylko znaleźli się nad nim, cała zgromadzona energia eksplodowała niszcząc pomieszczenie. W ten sposób cały oddział razem z dachem poleciało w górę, a ściany rozsypały się w drobny mak. Po chwili odpoczynku ruszył do swojego domu. Akane już tam nie było, więc poleciał do niej do domu…ale nie zdążył. Stało obok niej ośmiu członków drużyny zabójców.
- To on ! Brać go ! Musimy jej bronić ! – powiedział ich „szef”, chociaż w rzeczywistości to właśnie Matsuo był ich szefem, no ale cóż.
- Nie słuchaj ich Akane, chodź do mnie ! Szybko ! – krzyczał do blondynki, ale tak jakby wmurowana w ziemie nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony znała go tyle lat, ale ostatnio dziwnie się zachowywał, a jeśli on był jakimś terrorysta i to on przysłał wrogów do swojego domu.
- Nie słuchaj go Akane, jesteś ważnym skarbem dla Wioski tacy jak on próbują wykraść takie osoby jak Ty i sprzedać jakieś organizacji która Cię wykorzysta. – wszystko brzmiało całkiem racjonalnie, właściwie czemu ANBU miałoby ją oszukać. – Jeszcze raz powtarzam nie słuchaj go, przed chwilą zabił czterech ludzi ze swojej drużyny z pewnością widziałaś jak go zabierali, teraz wszyscy nie żyją. – Mówił dalej, a w Tokugawie aż się gotowało.
- Akane…przecież wiesz…nigdy bym Cie nie oszukał, tyle lat, tyle wspomnień chcesz to wszystko po prostu zaprzepaścić ? – prawie ze łzami w oczach rzucił do niej, nie chciał jej stracić, bo jak się okazało znaczyła dla niego więcej niż tylko broń, którą może się posłużyć – Kurcze kobieto ! jesteś dla mnie ważna rozumiesz ?! – spojrzał jej głęboko w oczy i czarna aura zebrała się wokół jego ciała.
- Matsuo…Ty… - nie zdążyła dokończyć tego co chciała powiedzieć, bo ANBU zabrało ją z mieszkania, na rozkaz tymczasowego dowódcy.
W tym czasie brunet zniknął. Została tylko jego ognista projekcja, która po chwili wybuchła oślepiając na chwile tych którzy tam zostali i przyczepiła się do nich rozrastając się coraz bardziej, potem ich spaliła. Matsuo w tym czasie pędził za uciekającym oddziałem, który zabrał Kouseki. Przez chwilę zabójcy mieli przewagę, gdyż stworzyli ogromną mgłę, która wyłączała wszystkie zmysły zebranych tam ludzi, oprócz tych którzy ją tworzyli. Rany chłopaka krwawiły i tracił siły. Musiał się koniecznie zdenerwować aby adrenalina pozwoliła mu funkcjonować jeszcze przez jakiś czas. Niestety nie odczuwał ataków wroga, chociaż Ci atakowali go jeden za drugim. Upadł na kolana.
- Matsuo ! – wrzasnęła blondynka i złożyła parę pieczęci - Hashou Kouryuu ! – kolejny wrzask i nagle zza pleców Akane wyszedł ogromny nefrytowy smok na którego zgrabnie skoczyła. Lecąc przez mgłę starała się trafić w miejsce gdzie ostatnio widziała Matsuo, przeleciawszy całą długość w jedna stronę nie znalazła swojego Senseia. – Daj jakiś znak !
- A..kka.a.ne – wydukał pod nosem i wystrzelił w górę nad siebie czarna kulę ognia, która zostawiła za sobą smugę. Zastosował to jako coś w stylu racy, dzięki której można było go zlokalizować. Wiedział że wyszkolił dobrze swoją uczennice i że może już zemdleć.
I stało się tak jak przewidział. Za chwilę był już w paszczy smoka, dziewczyna wykorzystała resztę czakrę i weszła do paszczy smoka, po czym polecieli ku nieznanemu. Drużyna ANBU goniła ich spory kawałek, ale to nic nie dało, bowiem smok był bardzo szybki.
Parędziesiąt kilometrów dalej w końcu czakra dziewczyny się skończyła i powoli uderzyli w ziemie, oboje bez sił leżeli obok siebie niczym yin i yang.
Akurat w okolicy przechodziła pewna osoba, która też była shinobi. Widząc dwójkę wykończonych wojowników, którzy pewnie tak jak ona są ninja i uciekali przed czymś strasznym, postanowiła że weźmie ich do siebie do domu.


Tutaj kończy się rozdział drugi. Tak jak obiecałem był trochę dłuższy niż poprzedni no i czekam na wasze komentarze. Dawajcie jakieś pomysły co chcielibyście więcej zobaczyć, jakieś propozycje, recenzje i tym podobne, naprawdę nie bójcie się, nie pogryzę was za szczery komentarz który będzie kreatywna krytyką :3

1 komentarz:

  1. Zostałeś nominowany do Libster Award!
    Więcej szczegółów u mnie :)
    wojna-elfow.blogspot.com

    Masz świetny blog, szablon wszytsko do siebie pasuje :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy